Długo szukałam przepisu, który spełni moje oczekiwania względem idealnej muffinki... i nie znalazłam.
Zaczęłam eksperymentować z różnymi przepisami, składnikami i proporcjami.
Efektem tego są te oto muffinki marchewkowe.
Idealnie wilgotne, w których słodycz równoważy orzeźwiający smak cytryny.
Są puszyste, złocice i do tego ładnie wyrastają (ok 3cm ponad małą silikonową foremkę).
Jedynym minusem może być to, że nie ma się ich dość i po zjedzeniu jednej ma się ochotę na następną:P
Przepis jest bardzo prosty i byłby szybki gdyby nie marchewki, ich przygotowanie i starcie zajmuje najwięcej czasu.
Składniki:
Miska nr.1:
250g mąki
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
szczypta soli
Miska nr. 2:
160g brązowego cukru (ew. biały 120-150g)
4 jajka
125ml oleju
skórka i sok z limonki (ew. małej cytryny)
2 szklanki startej marchewki (ok 4-5 średnich marchewek)
Co i jak:
1. W misce nr. 1 wymieszać sypkie składniki (do odmierzania łyżeczek używam miarek - 1 łyżeczka - 3g - 5ml )
2. Do miski nr. 2 wsypać cukier, wbić jajka i mieszać przez jakiś czas trzepaczką (można mikserem), aż powstanie jednolita masa. Dodać olej i mieszać jeszcze chwilę.
3. Połączyć suche składniki z mokrymi (ja robię to łopatką silikonową, wszystko ładnie się łączy)
4. Do powstałej masy dodać najpierw startą skórkę i sok z limonki, a następnie startą na tarce o dużych oczkach marchewkę i dokładnie wymieszać.
Piekarnik nagrzać do 175 stopni, piec ok. 25 min.
Ja po 20 min zaczynam zaglądać, jak muffinki się mają i zdarza się, że wyciągam ja chwilę wcześniej.
Zdecydowanie polecam sprawdzić drewnianym patyczkiem, jeśli wyjęty jest suchy można uznać muffinki za upieczone:)
Swoje muffinki piekę ostatnio tylko w pojedynczych silikonowych foremkach, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Są wygodne, zajmują mało miejsca, muffinki są równo i ładnie upieczone i same z nich wyskakują bez przywierania, z idealnie odwzorowanymi karbowanymi boczkami.
Polecam, zarówno przepis jak i wypróbowanie silikonowych foremek.
Smacznego!!!